puchatek


Idź do treści

Optymista

Optymistyczne Przedszkole

Pełny ekranWsteczPlayDalej

Jak wychować optymistę?

Domowe wychowanie optymisty zacząć trzeba od siebie. Optymistyczni rodzice wychowują zaradne, ufne i pewne siebie dzieci.
Oto cztery podstawowe rady, w jaki sposób w rodzinie wychowywać optymistów:
Rada 1. Zwracajcie uwagę na sposób chwalenia i krytykowania dzieci.
Rada 2. Starajcie się rozpoczynać każdy dzień w spokojnej, optymistycznej atmosferze.
Rada 3. Opowiadajcie swojemu dziecku wiele bajek i historii z optymistycznym zakończeniem.
Rada 4. Bawcie się ze swoim dzieckiem tak często, jak tylko możecie!
A o to bardziej szczegółowe instrukcje, w jaki sposób pomóc własnemu dziecku stać się optymistą.

1. Mama Basi stara się dostrzec wszystkie sukcesy swej córki. Wie, że trzeba podkreślać i chwalić dokonania dziecka. Mama robi to szczegółowo, podkreślając zasługi Basi.
Oto przykład sytuacji.
Córka wróciła z przedszkola rozemocjonowana i opowiedziała, że będzie śpiewała piosenkę o słoniu w przedszkolnym teatrzyku.
- "To świetna wiadomość. Jestem taka dumna , z twojego sukcesu. Śpiewasz pięknie, a dzięki wytrwałym ćwiczeniom mówisz teraz znacznie wyraźniej niż kiedyś. W twoim śpiewie słychać każde słowo. To brzmi znakomicie".
Zwróćcie uwagę rodzice na elementy takiej pochwały:
- Wyrażenie uczuć - Jestem taka dumna.
- Podkreślenie, że sukces jest sterowany od wewnątrz, a nie wynika ze szczęśliwego trafu.
- Uwypuklenie pożądanych cech charakteru, takich jak wytrwałość.
Oczywiście Basi zdarza się czasem jakieś niepowodzenie. Dziś na przykład zapomniała nalać psu wody, chociaż należy to, do jej obowiązków. Mama się gniewa.
- "Basiu, jestem naprawdę niezadowolona. Pies też nie ma dobrego humoru. Zaniedbałaś swój dzisiejszy obowiązek, a to nie powinno się zdarzać. Ufam Ci i oczekuję, że będziesz odpowiedzialna za swoje zadania".
Najważniejsze w krytyce jest oddzielenie oceny zachowania od oceny charakteru. Trzeba krytykować konkretne postępowanie dziecka. Dlatego mama mówi: "Zaniedbałaś swój obowiązek.." ale stara się nie używać sformułowań typu : "Jesteś nieznośna, nigdy nie mogę na ciebie liczyć..." .

2. Ranek w wielu domach nie należy do najmilszej pory dnia. Wszyscy się śpieszą, nastrój domowników jest dość ponury, nerwy tak napięte, że każdy drobiazg grozi wybuchem.
Ojciec Stefka nie znosi poranków. I on i syn są zwykle zdenerwowani. I zawsze strasznie się śpieszą.
Każdy ranek wygląda podobnie - awantura jest nieunikniona.
Pewnego dnia obaj mają tego dość. Po powrocie z przedszkola poważnie omawiają swój domowy problem. I podejmują twarde postanowienie. Wszystko musi być precyzyjnie przygotowane wieczorem, tak, aby rano móc już bez pośpiechu przygotować się do wyjścia. Niełatwo dotrzymać takiej obietnicy. Ale na szczęście, obaj Panowie są przekonani, że to jedyne wyjście. Wdrożenie takiego postanowienia nie jest łatwe, ale po kilku dniach widzą ogromną poprawę. Pogodny poranek to sukces przez cały dzień. To dobry humor, spokój i optymizm.

3. Kasia jest bardzo lękliwym dzieckiem. Wszystko potrafi wzbudzić jej niepokój. Ostatnio wyraźnie zaczęła bać się psów i histerycznie reaguje n widok piesków na ulicy. Rodziców bardzo to martwi. Pewnego dnia wieczorem tatuś usiadł razem z Kasią.
- Opowiem ci bajkę- powiedział. O małej dziewczynce, Krysi, która mieszkała w domu bardzo podobnym do naszego. Miała własny pokój, a w nim półeczkę z zabawkami. Na tej półeczce siedziały lalki i misie i mały pluszowy piesek.
- Taki jak mój Busio - ucieszyła się Kasia, która bardzo lubiła swoją miękką przytulankę.
- Prawie taki sam - odpowiedział tato - Tylko jej piesek nazywał się Musio i miał jedno ucho czarne, drugie białe.
Moja bajka rozpoczyna się pewnego zimowego ranka. Po długiej śnieżnej nocy. Duże płatki śniegu otuliły ziemię, rośliny i drzewa. A wraz z nimi spadły na ziemię dwa dobre, zabawne i bardzo żartobliwe chochliki- Nik i Pik. Chochliki były wesołe i ciągle psociły. A że były dziećmi dobrej wróżki i wielkiego czarodzieja same też umiały czarować. Chochlikom bardzo się spodobał dom małej Krysi. Zajrzały przez okienko, zobaczyły śpiącą dziewczynkę i postanowiły się z nią zaprzyjaźnić. Weszły do środka, właśnie w chwili, gdy Krysia otworzyła oczy. Musisz wiedzieć, że chochliki wyglądały bardzo zabawnie. Malutkie, miały wielkie błękitne kapelusze, tak, że ledwie je było spod nich widać. Ubrane były w kraciaste spodenki i żółte koszulki. Najzabawniejsze jednak były ich buzie - piegowate i bardzo roześmiane.
- Wstawaj Krysiu - zawołał Nik- szkoda snu, gdy za oknem taka piękna zima - wstawaj, będziemy się bawić, lepić bałwana, rzucać śnieżkami. Krysia przetarła oczy. Wcale się nie zdziwiła, że widzi takich śmiesznych chłopaczków. Szybko się ubrała i już chciała wychodzić z chochlikami na dwór, gdy nagle jej nowi przyjaciele spojrzeli na półkę z zabawkami. I przyszła im do głowy nowa psota. Raz, dwa machnęli swoją czarodziejską pałeczką i mały, pluszowy Musio zamienił się w żywego pieska. Tyle tylko, że nadal był bardzo mały. Krysia bez kłopotu mogła go wziąć do ręki. I tak też zrobiła, bo przecież nie bała się wcale takiego malusieńkiego pieska. Gdy Krysia podniosła swojego Musia zobaczyła, że piesek drży ze strachu.
- Czy ty się mnie boisz? - zapytała zdziwiona - a piesek, który oczywiście mówił ludzkim głosem odpowiedział - Bardzo się boję. Jesteś taka duża i masz takie mocne rączki.
- Tak, tak - wtrąciły się Nik i Pik - większość, piesków, nawet tych prawdziwych i dużych boi się ludzi, nawet dzieci.
To była zupełna niespodzianka dla Krysi. Zawsze myślała, że to dzieci boją się psów. Teraz poczuła się dużo pewniej. I spokojnie, łagodnie pogłaskała Musia, tak, żeby piesek poczuł, że nie musi się jej bać. Chochliki zaczęły skakać z radości, Musio zaczął piszczeć i lizać rączkę Krysi, a Krysia zaczęła chichotać. Ale w tym momencie na korytarzu rozległy się kroki mamy, która właśnie szła do pokoju córki. A że chochliki nigdy nie pokazują się osobom dorosłym, więc i teraz też szybko wyfrunęły przez okienko. A Musio spokojnie usiadł na półeczce i udawał zwykłego pluszowego pieska.
I tylko Krysia wiedziała ile się wydarzyło. I zapamiętała, że nie trzeba bać się piesków, bo to raczej pieski boją się dzieci. Oczywiście zanim się pogłaszcze obcego psa trzeba zapytać właściciela, czy można to zrobić.

4. W domu Zuli i Krzysia jest radośnie i wesoło. Każdą wolną chwilę rodzice wykorzystują do wspólnej zabawy z dziećmi. Nie to nie jest strata czasu. Odwrotnie, to czas dobrze wykorzystany, bo prowadzi do tworzenia silnych więzów rodzinnych, a dzięki zabawie Zula i Krzyś uczą się i rozwijają. Chcecie może wiedzieć, jakie zabawy dzieci lubią najbardziej? Proszę, oto kilka przykładów.
Tablica osiągnięć. Wisi w kuchni na ścianie i w każdą sobotę wszyscy członkowie rodziny wspólnie omawiają swoje sukcesy, każdy chwali się tym, co dobrego zrobił i osiągnął w ciągu tygodnia. Mogą to być niewielkie osiągnięcia. Ważne, że są z nich dumni.
Czarodziejska czapka spokoju. Jeśli ktokolwiek z członków rodziny ma ochotę na wyrażenie silnych emocji, krzyczy, kłóci się, awanturuje - musi włożyć czarodziejską czapkę i pochodzić w niej kilka minut. To zwykle pomaga odzyskać spokój.
Domowa Encyklopedia. To książka wiedzy dzieci. Raz w tygodniu dzieci prezentują to, czego się nauczyły, niekoniecznie w przedszkolu czy w szkole. Mogą przecież zdobywać wiedzę czytając i słuchając bajek, oglądając filmy, rozmawiając z rówieśnikami i dorosłymi. Rodzice hasłami zapisują to w Encyklopedii, a co pewien czas odbywa się publiczne odczytywanie nowych haseł.

To jedynie przykłady. Mądrych zabaw jest nieskończenie wiele. Dzieci szczególnie lubią te, które powtarzają się, tworząc własną, niepowtarzalną tradycję rodzinny.

Irena Dzierzgowska i Mirela Nawrot
"Optymistyczne Przedszkole" - listopad 2004


Powrót do treści | Wróć do menu głównego